piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 24

03.09.2013r, SIP, 16:00

Nie mogę zebrać myśli w tej pracy. Wciąż myślę jak tu uzbierać  pełną sumę pieniędzy. I nijak nie mogłam wymyślić nic nowego. Moja finansowa pozycja stoi  w miejscu.
Skończyłam pracę więc wzięłam manatki i ruszyłam w kierunku domu. Deszcz rzewnie zaczął padać ale zbytnio mi to nie przeszkadzało. Tak sobie spokojnie szłam i rozmyślałam gdy poczułam lekkie szarpniecie za ramię.
-Zośka już chyba z piętnaście minut Cię wołam- stwierdził zdyszany Marco.
-A widzisz jednak się ma tę kondycję- wysiliłam się na żart.
-Co tak idziesz w tym deszczu?
Dopiero się zorientowałam, ze jestem przemoknięta od samych stóp do czubka głowy.
-Chcesz być chora? Chodź jedziemy do domu i to zapraszam Cię do mojego dzisiejszego dyliżansu- jedziemy tramwajem.
-Nie wiem czy jestem godna aby tu wsiąść- stwierdziłam.

Gdy weszliśmy do środka w kierunku Reusa podbiegło i to dosłownie stado fanów, którzy zażądali autografy, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Usiadłam na miejscu i wpatrywałam się w okno na którym krople deszczu powolnie spływały po szybie. Trzy przystanki i byliśmy na miejscu. Po wtargnięciu do domu trzeba było się wysuszyć i przebrać. Marco dostał damskie fatałaszki i jak to on twierdził: WYGLĄDAŁ JAK HOMOSEKSUALISTA. Ja w tym czasie zrobiłam herbatę z cytryną.
-Zosiu, co jest?- Marco niespodziewanie wtargnął do kuchni.
-Nic takiego.
-No przecież widzę- blondyn objął mnie od tyłu- Jak Roztocka się tak mało odzywa to wiedz, że cos jest nie tak- uśmiechnęłam się pod nosem i walnęłam delikatnie Reusa łokciem w brzuch.
-Nie rób ze mnie potwora- odrzekłam.
Wyznałam w końcu Reusowi co mi leży na sercu i jaki mam teraz problem z zabiegiem mamy.
-Ale Zosik ja tu nie widzę problemu- rzekł Marco przegryzajac jabłko- Trzeba było od razu do mnie przyjść.
-O nie, nie. Chyba wiem do czego zmierzasz- stwierdziłam.
-Zośka....
-Reus, nie! Nie chcę pożyczać od Ciebie pieniędzy, rozumiesz?! Nie jestem w stanie Ci powiedzieć kiedy bym je zwróciła. Ja cos wymyślę. Na pewno. Mój tata już zadeklarował pomoc. Naprawdę. Poradzę sobie.
-Zosiu, Ja wiem, że dasz sobie radę ale pozwól sobie pomóc. To nie jest mała suma. A Twoja mama leży w szpitalu....Zośka, oddasz kiedy będziesz miała.
-Marco, nie wiem, wolałabym nie.
-Wiem o tym. Ale to nic strasznego, naprawdę. Jutro pójdziemy tam i od razu załatwimy tę sprawę, w porządku? 
Przytuliłam się momentalnie do blondyna czując jak kamień mi spada z serca.
-Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
-I?
-Co i?
-I powinnaś jeszcze dodać: i bardzo Cię kocham i jesteś bardzo przystojny- dopowiedział blondyn.
-Taaaa i skromny- zachichotałam
-Ej, no. Nie obrażowywuj mnie. W ogóle to kiedy zaczynają się zajęcia na uczelni?
-Od pierwszego października
-To teraz będziesz taka gwiazdą nie? Wygrałaś casting, teraz tylko sława Cię czeka.
-Głupol....Z moją tremą to sława się tam skończy w murach tego budynku.

-Przestań, jesteś gwiazda i tyle.
-Skończ- stwierdził po czym rzuciłam Go poduszką i tak oto zaczęła się wojna na puch.

04.09.2013, dom, 9:00

-Gotowa? - zapytał Marco, który przybył po mnie aby załatwić sprawę z pieniędzmi.
-Tak, możemy iść.
Droga do szpitala zajęła nam ok dziesięciu minut.
Od progu zobaczyłam dr. Kriegera więc wyjaśniłam mu, ze jesteśmy gotowi co do zabiegu i mogą już szykować mamę, na co on się zdziwił.
-Ale jak to chce Pani wpłacić pieniądze? Przecież przed chwilą ktoś wpłacił kaucję za ten zabieg.....
******************************
Noooo kochane moje*.*
W zeszłym rozdzialiku było bez Marco, nad czym tak ubolewałyście:)
No to teraz macie o :)
Jeszcze głupi tydzień i ferie.
Grrrrrrrrrrrrr
Muszę wytrzymać!
DO następnego :**

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 23

02.09.2013, 11:00 Dortmund

-Cześć Piszczuniu
-Hej. Więc dlaczego uczyniłaś mi tego zaszczytu i zechciałaś się spotkać?- zapytał Łukasz, który na dzień dobry potrafił mnie rozśmieszyć.
-Słyszałam, że wracasz do treningów Borusii.
-Ewa Ci powiedziała? Treningi to za duzo powiedziane. Będę robić małe ćwiczenia tak, żeby szybciej dojść do siebie.
-Łukasz ja wszystko rozumiem ale a propo Ewy.
-Tak wiem. Domyślam się. Nie odzywamy się do siebie.
-Piszczek, wiesz trochę za dobrze Cię znam i wiem, że nie robisz nikomu na złość, ale pogadaj z nią.
-Myślisz, że nie próbuję? Wczoraj jak się obraziła, chciałem poczekać do rana aż się uspokoi i na spokojnie porozmawiać to jak się obudziłem już jej nie było.
-Chyba wiem o co chodzi- postanowiłam pomóc Łukaszowi -Ona sie czuje  ostatnio niepotrzebna Piszczek.
-Słucham? Jak mogła tak pomyśleć? Przecież Zosik...
-Piszczek, idź do niej.
-Jasne....Zosia?  Dziękuję.

Mam nadzieję, że sie pogodzą.
Od razu skierowałam się w stronę szpitala. Dzis już na pewno będą wyniki. Gdy dotarłam pod gabinet lekarski miałam to szczęście, że dokor Krieger kończył obchód i zmierzał w stronę gabinetu.
-Panie doktorze, wiadomo już coś?- zapytałam.
-Tak, już wszystko jasne, proszę wejść- nie wiem czy mi się zdaje czy tak naprawdę jest ale lekarz nie wyglądał na zbyt radosnego.
-Wiec co z mamą?
-Pani Zosiu, mama jest w ciężkiej sytuacji.
-Co to oznacza?
-Jak Pani doskonale wie, mama nie choruje tylko na zanik pamieci ale również ma chore nerki i cierpi na Alzhaimera.
-Tak, wiem.



-Jakby to pani powiedzieć.Ten zanik pamięci nie minie samoistnie, zbyt poważny jest jej stan. Możnaby wprowadzić jakieś leki ale niestety tabletki na zaniki pamięci nie współpracują dobrze z nerkami więc nie jestem w stanie czegokolwiek zapisać.
-Tak, rozumiem ale panie doktorze nic nie da rady zrobić? Kompletnie nic?
-Przykro mi, nie jestem w stanie już nic zrobić w tym przypadku, ale to nie jest tak, ze nie da rady nic zrobić. Wyjście jest zawsze.
W tym momencie ujrzałam takie małe światełko w tunelu. Jednakże postanowiłam posłuchać do końca doktora, gdyż nie wiem czego do końca się spodziewać
-Panie doktorze, jestem w stanie zrobić wszystko, naprawdę.
-No więc w Szwajcarii jest taka klinika, tylko tam mają specjalistyczny sprzęt. Tylko jest jeden problem...Mianowicie specjalistyczny zabieg kosztuje dużo pieniędzy. I nie mówimy tutaj  o kilku tysiącach tylko kilkudziesięciu.
-Aż tyle?- zdziwiłam się.
-Niestety. Pani Zosiu, musiałem to powiedzieć. Wiem, że dalem nadzieję a teraz jeśli nie posiada sie takiej sumy to będzie się człowiek obwiniać, ze nie uzyskał tych pieniedzy, ale to mój obowiązek. Musiałem pani podać wszystkie dostępne możliwości.
-Nie, dziekuję, że mi Pani zechciał powiedzieć ale musze mieć kilka dni, aby to wszystko przemyśleć.
-To oczywiste. Tutaj zapiszę na kartce stronę internetową tej kliniki. Tam wszystkiego się Pani dowie ze szczegółami.

02.09.2013r, dom, 13;00

Miałam zamiar sprawdzić stronę, którą podał mi dr. Krieger. Moje oczy wyszły z orbit gdy zobaczyłam cenę zabiegu, która wynosiła 40.000 euro. Nie mam takich pieniędzy i najgorsze jest to, że nie mam pojęcia skąd je wziąć. Tata na pewno nie skombinuje takich pieniędzy, bo w tym jego warsztacie samochodowym kokosów nie zarabia.
Czasami wydaje mi się, że mój tato ma wrodzony zmysł telepatyczny bo gdy zawsze cos się złego dzieje to doskonale o tym wie.
-Halo? - usłyszałam w słuchawce
-Cześć tatku. Co tam?
-Tutaj wszystko w porządku, czekam aż mnie odwiedzisz.
-Nie wiem kiedy przyjadę, widzisz tutaj jest nie za wesoło.
Nie chciałam denerwować taty złymi wiadomościami ale komuś musiałam sie wyżalić. A tata mimo iż, rozstał się dawno z mamą  przejmował sie jej losem.
Wszystko rzecz jasna opowiedziałam mu co z mamą i jak wygląda stan jej  zdrowia.
-Zosiu, jestem w stanie dać ok 2000 więcej no nawet choćbym chciał nie dam rady. Popytam jeszcze moze ktoś zechce pożyczyć.
-Dziekuję tato, jesteś wielki. To zawsze coś. Będę kończyć, musze zbierać sie do pracy.
-Trzymaj sie córeczko.
-----------------------------------------------
Cześć miśki  :**
Przepraszam, ze dopiero dodaję ale miałam problemy u siebie o :(
No ale cóż....
Teraz postaram sie regularnie dodawać :)
Pozdrawiam :*
Julita
Tak było też tym razem.