poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 27

07.09.2013r, hotel, 8:00

Spałam jak na szpilkach o ile można to nazwać snem. Pobudki co pół godziny są bardzo męczące. Mam tylko cichą nadzieję, że operacja sie uda. O niczym innym teraz nie marzę. Nie było sensu siedzieć w tym hotelu więc oszczędzając na czasie ruszyłam do szpitala. Droga niemiłosiernie mi się dłużyła. O zgrozo, myślałam, że nigdy nie dojdę. Gdy dotarłam na miejsce podeszłam do bufetu aby wypić kawę. Byłam grubo przed czasem a musiałam jakoś się dobudzić. Nie mogłam odwiedzić mamy. Była w specjalnej izolatce chron iącej pacjenta przed zabiegiem. Wyruszyłam więc jeszcze na dwór aby sie dotlenić. Siadając na ławce zauważyłam doktora, który zmierzał w kierunku szpitala. Gdy zauważył mnie uśmiechnął sie i podchodząc do mnie rzekł:
-Za 15 minut zacznamy, proszę uzbroić się w cierpliwość.

***

Siedzę na poczekalni. Mam takie wrażenie, ze czas stanął w miejscu. Po prostu chodzę w tą i z powrotem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Sterczę już tutaj godzinę. Nagle w kieszeni rozbrzmiał mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił sie napis: EWA.
Odebrałam.
-Słucham?
-No cześć Zosiu. Jak tam?
-Właśnie operują mamę.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
-Mam taką nadzieję. Ewuś a teraz przepraszam ale chyba już skończyli. Muszę iść.
-Tak jasne. Zadzwoń później i daj znać.
-Oczywiście, dziękuję za telefon.
-Trzymaj się- rozłączyła się Ewa.
Lekarze skończyli operować, podeszlam więc do lekarza by zasięgnąć informacji.
-Panie doktorze i co z nią?- zapytałam
-Wszystko poszło zgodnie z planem. Najgorsze już za nami. Pacjentka teraz jest w śpiączce. Trzeba czekać aż się wybudzi, lecz nie umiem Pani powiedzieć kiedy to nastąpi.
-Dziękuję, mogę do Niej zajrzeć?
-Oczywiście.

***

Obiecałam sobie, że nigdzie się stąd nie ruszę. Zostanę tu z mamą na noc. Personel jest tak miły, że się na to zgodził i pielęgniarka przyniosła dodatkowy koc. Minęły już cztery godziny od operacji mamy a ona wciąż śpi. Przemawiałam do Niej trzymając kurczowo jej rękę ale nawet nie drgnęła. Z otępienia wyrwało mnie ciche pukanie do szklanych drzwi szpitalnych. Odruchowo się odwróciłam i nie mogłam uwierzyć co tam zobaczyłam. Wyszłam z pomieszczenia aby spokojnie porozmawiać. Gdy zobaczyłam kto za mną czeka to z tęsknoty wtuliłam się w ramiona chłopaka.
-Cześć słoneczko- pocałował mnie w sam czubek nosa.
-Marco ale co Ty tutaj robisz? I jak Cię wpuścili na oddział? Przecież już po godzinach odwiedzin- mówiłam z  przejęciem wciąż nie wierząc co widzę.

-Ma się ten urok osobisty- stwierdził Reus po czym poczułam delikatne muśnięcie na swoich wargach.
-Mhmmm- oderwałam się z trudem od blondyna. -Nie lubię okazywać sobie czułości w miejscach publicznych a zwłaszcza, że mogą się tu czaić paparazzi.
-No dobrze już, chodź na ciepłą czekoladę. Blado wyglądasz. Jadłaś coś w ogóle?- zapytał ciągnąc mnie za rękę.

***

-Proszę, ciepła czekolada- oznajmił Marco siadając przy stoliku naprzeciwko mnie.
-To teraz opowiadaj co z mamą?
Wbiłam wzrok w mój parujący kubek i bez entuzjazmu mówiłam:
-Już po operacji, ona jest w śpiączce i ciągle śpi. Nie wiadomo kiedy się wybudzi i czy w ogóle to nastąpi.
-Ejj, no- rozpoczął Marco trzymając moją rękę.
-Wszystko będzie dobrze, tak?
-Tak, oczywiście- upiłam łyk pysznej czekolady i kontynuowałam - Więc po co przyjechałeś?
-No wiesz co?- Reus udał oburzonego
-Myślałem, że się stęskniłaś ale jeśli nie to...
-No oczywiście, że tęskniłam robaczku- pogłaskałam blondyna po policzku.
-Co Ci tu zrobili, ze tak ładnie do mnie mówisz? Przyjechałem na chwilę, bo niedługo mamy trening więc właściwie zaraz muszę się zbierać, ale Ewa powiedziała mi, że twoja mama już po zabiegu więc wsiadłem w samolot i jestem.
Wysłuchując ujmującej przemowy Marco wzruszyłam się, że  przemierzył tyle kilometrów tylko dlatego, żeby pobyć tu przez chwilę ze mną.
Szepnęłam tylko:
-Kocham Cię.
Niestety Marco musiał się już zbierać i nastał ten czas, którego tak bardzo nienawidzę. Pora się pożegnać. Wtuliłam się w Reusa, jakby miał jechać na wojnę.
-Ejj, Zosiu bo jak będziesz miała taką minę to nigdzie nie polecę. I wtedy będziesz miała z Kloppem do czynienia.
Reus działał na mnie jak magnes, nie mogłam się odkleić.
-Jeszcze chwilkę- odparłam, po czym poczułam delikatny dotyk dłoni Marco na mojej szyi.
-Dobra, jedź już- nagle odepchnęłam Reusa.
-Nie obchodzi mnie to, że nie lubisz się całować w publicznych miejscach-  stwierdził Reus przyciagając mnie  do siebie i zachłannie całując na pożegnanie.
********************************
Przybywam z kolejnym rozdziałem robaczki me Kochane:***
Dużo się u mnie ostatnio dzieje dlatego takie opóźnienia -.-
Mam nadzieję, ze wybaczycie mi :)
Proszę o szczere komentarze pod rozdziałem :)
Buziaczki :*****

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 26

06.09.2013r, Szwajcaria, 13:00

Lot do Szwajcarii przebiegł pomyślnie. Bez żadnych zbędnych niespodzianek. Moja mama nie chciała się zgodzić na ten zabieg. Wciąż nie może uwierzyć, że straciła pamięć. Nie dopuszcza do siebie myśli, że jestem jej córką. Twierdzi, iż tak ważną rzecz na pewno by pamiętała. W tym momencie robią jej wszystkie potrzebne badania i jeśli wszystko będzie w porządku to jutro przeprowadzą zabieg. Telefon zawibrował w mojej kieszeni co oznaczało, że ktoś dzwoni.


-Słucham?- odebrałam
-Hej. Jesteście już na miejscu?- zapytał Marco.
-Tak. Robią jej potrzebne badania. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to jutro wykonają zabieg.
-Na pewno będzie dobrze.
-Marco?
-Tak?
W słuchawce nastała krępująca cisza.
-Co się stało?- zapytał blondyn
-Ja wiem, że....-westchnęłam głośno po czym kontynuowałam - Ona straciła pamięć, ale przez cały czas, przez cały lot się do mnie nie odezwała, rozumiesz? Nawet na mnie nie spojrzała- oczy miałam już wilgotne od łez- Tak jakbym była kims obcym.
-Zosik...
-Ja wiem, ale....To jest chore po prostu. Kobieta, która Cię urodziła, okey może rozwiodła się z tatą i zamieszkałam z nim ale kocham ją rozumiesz? Kocham ją a ona nawet nie chce dopuścić do siebie myśli, że ja jestem jej córką. Przynosiłam jej nasze wspólne zdjęcia, pokazywałam różne rzeczy aby przypomniała sobie coś a ona nic. Nie wiem co ze mna jest nie tak. Może jestem jakaś nienormalna.
-Zosia, przestań- przerwał mi Reus- Postaw się w jej sytuacji. Obudzić się pewnego dnia i nie pamiętać nic. Dowiedzieć się, że masz córkę...Zrobią jej badania i wszystko będzie dobrze, wykonają jej ten zabieg i wszystko będzie tak jak kiedyś.
-Marco, nic nie będzie tak jak kiedyś, nawet jeśli się uda i odzyska pamięć to ten zabieg nie zwróci jej zdrowia. Ona choruje na nerki, ma Alzhaimer'a. To nie będzie po prostu pstryk i gotowe. A co jeśli w ogóle to wszystko tu się nie uda i nie odzyska pamięci? Co ja wtedy zrobię?- przeczesałam ręką swoje włosy.
-Dlaczego Ty dziewczyno masz od razu czarne myśli?
-Wiem, wiem nie powinnam- odrzekłam- ale to jest silniejsze ode mnie...Dobra Marco...Nie będę się użalać, masz pewnie niedługo trening.
-No mam ale Zośka dzwoń jakby coś.
-Tak, wiem.
Odłożyłam słuchawkę po czym postanowiłam wziąć się w garść. Tego mi brakowało. Rozmowy. Wyżalić się komuś. Mogłam liczyć na Marco, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna.

***

06.09.2013r, szpital, 18:00

Postanowiłam coś zjeść, gdyż robiło mi się już słabo patrząc na te białe ściany. Od wczoraj nie byłam w stanie nic przełknąć. Nieopodal stał automat ze słodyczami, więc wyciągnęłam z niego batona po czym zjadłam Go i poczułam po chwili jak dochodzę do siebie. Z oddali zauważyłam jak na wózku wiozą moją mamę, więc podeszłam do lekarza.

-I co panie doktorze, juz coś wiadomo?- zapytałam

-Tak, już wszystko jasne. Możemy jutro przeprowadzić zabieg. Pańska mama jest dzisiaj wykończona lotem i jeszcze badaniami wiec myślę, że nie ma sensu żeby tu siedzieć. Niech Pani idzie do hotelu, odpocznie. Z samego rana można się tu zjawić.
-Dziękuje doktorze.
-Jeśli wszystko wyjdzie dobrze, później można podziękować.
Lekko się uśmiechnęłam po czym stwierdziłam, że rzeczywiście nie ma sensu tu siedzieć. Mama i tak nie żywi do mnie wielkiego uczucia, więc jestem zmuszona skierować się do hotelu. Gdyby tylko zechciała żebym przy niej była. Nie wahałabym się ani chwili dłużej, tylko siedziałabym z nia mimo mojego zmęczenia.
****************************************
Wyskrobałam coś tam ;)
Mam nadzieje, ze w miarę jest ok :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Buziaki:**

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 25

04.09.2013r, szpital, 9:00

-Kto niby wpłacił kaucję? - zapytałam lekarza

-Już mówię niejaki Karol Zieliński. 
Stałam tak w osłupieniu przez jakieś trzy minuty. Z odrętwienia wyrwał mnie chodzący w kółko Marco Reus, który nie wyglądał na szczęśliwego.
-Marco?- zapytałam
-Kontaktujesz się z nim? Po tym co Ci zrobił?
-Co? Nie! Oczywiście, że nie. Skąd Ci to przyszło do głowy?
-To skąd wie, że Twoja mama jest chora i, że potrzebuje tych pieniędzy?
-Marco! Nie wiem. Przecież nie wzięłabym od niego czegokolwiek, dobrze o tym wiesz... I bladego pojęcia nie mam skąd on posiada takie wiadomości.
-Gdzie on mieszka?- zapytał nie spodziewanie Reus.
-Na Akazienweg 12, ale po co Ci ta informacja? Marco!- krzyknęłam ale to było na nic, gdyż Reus pędził już przed siebie.
Dogoniłam blondyna dopiero przy domu Karola. Bądź co bądź ale moja kondycja jest zerowa a nawet na minusie.
-Reus do cholery zaczekaj!Co Ty chcesz zrobić!
Marco nie zdążył odpowiedzieć na to pytanie bo Karol otworzył drzwi. Chamsko się spojrzał i rzekł:
-Cześć kochanie
Nie wytrzymałam, myślałam, ze uduszę Go gołymi rękami.
-Co Ty sobie wyobrażasz? I w ogóle skąd wiesz o mojej mamie? Nie chcę twoich pieniędzy rozumiesz idioto?! Nie chcę już nic od Ciebie.
-Lubię takie ostre dziewczyny złotko- rzucił Karol
Tym razem Marco puściły nerwy i złapał Zielińskiego za szmaty.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie bo dwa razy nie będę powtarzał. Masz tu te 40.000 euro- blondyn wcisnął mu do ręki paczkę z pieniędzmi -I żebym Cie tu więcej nie widział, rozumiesz?
-Nie wypada żeby piłkarz BVB tak się rzucał n bezbronnego. Co o tym prasa powie?- oznajmił Karol
-Marco starczy, chodź idziemy- złapałam Reusa pod ramię i zamierzałam wyprowadzić.
Już mieliśmy się stamtąd wynosić gdy mój  były powiedział:
-Zosieńko, jesteś jeszcze taka dobra w łóżku?-Marco obrócił się na piecie i w ostatniej chwili powstrzymałam Go przed uderzeniem tego idioty.
-A co nie było nic między Wami? Oj jak mi przykro- swój żałosny monolog prowadził Karol -Widocznie ona Cię nie kocha, tylko jest z Tobą dla kasy.
Tym razem nie zdołałam powstrzymać Marco i wcale nie chciałam. Zieliński oberwał w swoja przemądrzałą twarzyczkę. Może to Go nauczy pokory. Zawsze potrafi popsuć człowiekowi humor. Tak jakoś się dziwnie czuję.

04.09.2013r, dom, 18:00

Wieczorem mój telefon rozbrzmiał głośno.
-Tak, słucham?- zapytałam
-Dzień dobry. Z tej strony dr. Krieger. Mam dla pani dobrą wiadomość.
-Dzień dobry.
-Zwolniło się miejsce w Szwajcarii i już pojutrze moze pani jechać z mamą do kliniki.
-Naprawdę? To świetnie.
-Proszę o podejście jutro do mnie, omówimy szczegóły zabiegu.
-Dziękuję
-Nie ma za co, do jutra.
-Do zobaczenia.

Tak się cieszę, że się udało. Co prawda 100% pewności nie ma, ze odzyska pamięć ale zawsze jest nadzieja. Muszę załatwić sobie wolne w pracy, lecz myślę, że nie będzie z tym problemu. Jutro to załatwię.

05.09.2013r, szpital, 10:00

Siedząc w gabinecie dr. Kriegera omawiałam szczegóły zabiegu mojej mamy. Po 15 minutach rozmowy wszystko było już jasne. Jutro z samego rana wylatujemy do Szwajcarii. Mam nadzieję, ze wszystko pójdzie zgodnie z planem. Muszę jeszcze tylko porozmawiać z Reusem. Od incydentu z Karolem nie rozmawialiśmy ze sobą w tym celu skierowałam się do domu blondyna. Gdy wpuścił mnie do środka usiedliśmy na kanapie cały czas milcząc.
-Jesteś na mnie zły?- przerwałam ciszę.
-Ja? No cos Ty.
-To dlaczego się nie odzywałeś?
-Musiałem to wszystko przemyśleć.
-Marco, to nie tak jak Karol mówił.
-Ale jak?
-Nie doszło między nami do...no wiesz.... do niczego, nie dlatego, ze Cię nie kocham czy dlatego, ze mi się nie podobasz ale dlatego, że.....jesteś inny niz wszyscy i nie chcę tego zepsuć. Nie jestem z Tobą dlatego, ze jesteś sławny. Chcę żebyś to wiedział.... A jutro wylatuję do Szwajcarii i chciałam Ci podziękować.
-Na długo wyjeżdżacie?
-Nie wiem ile potrwa zabieg i to wszystko.
Reus juz nic nie mówił tylko przytulił mnie mocno. Tego właśnie potrzebowałam.
*******************************
Cześć miśki *.*
Oddaję w Wasze paczadła mój kolejny rozdział:)
Mam nadzieję, ze choć trochę emocjonujący:)
Dziękuję, ze już tyle czasu jesteście ze mną i nadal obserwujecie i komentujecie:)
Kocham Was<3
Buziaki:******