piątek, 25 października 2013

Rozdział 16

26.08.2013r, przystanek 16:00

Po tygodniowym pobycie w Berlinie czas było wyruszyć w podróż powrotną do Dortmundu. Pożegnałam się z Weroniką i wsiadłam do autobusu mając nadzieję, że tym razem obędzie się bez zbędnych niespodzianek. Zajmując swoje miejsce zauważyłam znajomą twarz. Mianowicie był to Leitner. Moritz Leitner.
-Hej. Chyba Cie znam- rzucił na powitanie siadając obok.
-Tak się składa, że ja Cie chyba też.

Czas w towarzystwie znacznie szybciej leci toteż nawet się nie zorientowałam, że dobijamy do Dortmundu.
-Poczekaj, zadzwonię do chłopaków, mieli po mnie przyjechać- stwierdził Mo
-Jasne, dzwoń.
-Mario?.....usłyszałam głos dzwoniącego chłopaka- Już możecie po mnie wyjeżdżać..Weź Reusa po drodze i myślę, że za 20 minut będę na miejscu.

Na dźwięk nazwiska Reus aż mi serce podskoczyło.
-Zosia? Gdzie mieszkasz? Moze podrzucić Cię gdzieś?- zapytał nagle Leitner.
-Nie, nie. Dziękuję. Umówiłam się z przyjaciółką, ze mnie odbierze- skłamałam by nie jechać z nimi autem.
Rzeczywiście. Droga do celu zajęła nam 20 minut. Miałam zamiar tak wmieszać się w tłum aby Reus mnie nawet nie zauważył ale niestety jestem taka zdolna, ze nie udało mi się to. Nasze oczy spotkały się na chwilę i po raz kolejny nie wiedziałam co robić. Więc spuściłam wzrok, rzuciłam krótkie cześć Leitnerowi po czym  wyminąwszy Gotzeusa ruszyłam do domu.

27.08.2013r, sypialnia  10:00

Całą noc spać nie mogłam. Moje myśli wciąż krążyły wokół blondyna. To jak pierwszy raz na niego wpadłam, potem drugi raz na SIP, jak mnie pijaną odprowadził do domu i został na noc, jak pocałował przed Karolem, jak dzięki niemu dałam radę zaśpiewać przed szanownym jury. Dlaczego wciąż o nim myślę? Przecież to nikt ważny, prawda?
Obiecałam sobie, ze żaden facet już nie zajmie ani troszkę miejsca w mojej głowie.
Czy ja się zakochałam?
Wmawiam sobie, że nie. Ale dlaczego w takim razie nie mogę przestać o nim myśleć? Dlaczego unikam Go jak ognia bojąc się co wydarzy się jutro. I dlaczego nie mogę spojrzeć mu w oczy po tym jak Go okłamałam?
W głowie ciągle siedzą mi jego słowa: "Myślałem, ze jesteś inna ale wiesz co? Cieszę się, że tak się skończyło. Dla mnie już nie istniejesz. Nie znamy się."
Nie będę już mu wchodzić w drogę. Może i się zakochałam ale widocznie to musi się skończyć prędzej niż się zacznie.
Także rozdział MARCO REUS uważam za zamknięty.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam aby otworzyć i ku moim oczom ukazał się listonosz, który trzymał w ręku wielką kopertę.
-Pani Zosia Roztocka?- zapytał
-Tak
-Proszę tu podpisać. Polecony dla Pani.

Odebrałam od mężczyzny list i zajrzałam do środka po czym przeczytałam:
"Ogłaszamy, iż Pani Zofia Roztocka po przesłuchaniu dostała się do naszej uczelni na kierunek muzyczny z połączeniem tańca i teatru.
Pierwsze zajęcia organizacyjne zaczynamy o godz. 19.00  pierwszego października"

Myślałam, że ze szczęścia do nieba podskoczę. Dostałam się na mój wymarzony kierunek!
Chociaż ta jedna rzecz poszła zgodnie z planem. Zadzwoniłam od razu do Sim, aby poinformować ją o przebiegu zdarzeń.
-No to trzeba uczcić!- stwierdziła blondynka po czym poinformowała mnie, że za pół godziny będzie u mnie.
-Simone! Chwila! Chwila! Ja muszę iść do pracy! Spotkajmy się wieczorem u mnie, dobrze?

Po ustaleniu szczegółów zaczęłam przygotowywać się do pracy. Jakoś wyjątkowo nie miałam na nic ochoty więc szybko zrobiłam sobie koka na głowie i specjalnie nie malując się pognałam na Idunę.
Gdy weszłam na stadion piłkarze już mieli trening. Prześlizgnęłam się niezauważalnie do mojego sektora i zaczęłam sprzątać.
-I co dotarłaś jakoś do domu?- z pracy wyrwał mnie głos Leitnera.
-Tak, dałam radę.
-Wiesz co, mam propozycję. Robię jutro imprezę. Przyjdziesz prawda?
-Wiesz co Mo...Nie wiem, chyba....
-Ale no weź mnie nie denerwuj nawet, musisz być i już.

Wywróciłam oczami i zgodziłam się w końcu przyjść na party do Moritza.
Piłkarz kazał mi dać mój telefon po czym zapisał mi swój numer i adres w telefonie. Widziałam kątem oka jak całą sytuację obserwuje Marco, który siedział z Mario na ławce.
-Leitner! Koniec przerwy!- krzyknął Klopp

Po kilku minutach gry Mo kontuzjowany zszedł na ławkę. Obserwowałam wszystko z trybun, gdyż czekałam na resztę aby iść posprzątać szatnię. Biedny Moritz nie mógł stanąc na prawą stopę, gdyż bolała Go kostka.
Sprawcą tego był Marco Reus.....Nie wiedzieć czemu.....
-------------------------------------------------------------
Cześć Kochane:**
Co tam u Was?
Jak w szkole?:)
HAHAHAH
Chciałam podziękować za miłe słowa pod poprzednim rozdziałem odnośnie mojego leku przed krowami:"D
Jesteście WIELKIE!
Pozdrawiam:**
Julita

piątek, 18 października 2013

Rozdział 15

18.08.2013r, SIP, 14:50

Szłam na Idunę jak na skazanie.
Mijałam piłkarzy ze zwieszoną w dół głową. Czas dłużył mi się niemiłosiernie długo. To wszystko mnie przerasta. Ale co ja mam teraz zrobić? Nic już na to nie poradzę.
Postanowiłam wyjechać na tydzień gdzieś by odpocząć od tego wszystkiego. Pojadę do Berlina do mojej starej znajomej, którą znałam jeszcze z Polski.
Musiałam jeszcze tylko skombinować sobie urlop, ale myślę, że to nie będzie problem.
Po pracy skierowałam się w stronę gabinetu prezesa. Zapukałam delikatnie do drzwi po czym usłyszałam donośne "PROSZĘ".
Uchyliłam drzwi i na moją osobę skierowały się dwie pary oczu. Oprócz prezesa w fotelu  siedział też Reus.
-To może ja przyjdę później. Nie będę przeszkadzać- powiedziałam modląc się aby móc stąd jak najszybciej wyjść.
-Pani Zosiu proszę, coś ważnego?- zapytał prezes.
-Tak. Właściwie nie- weszłam do środka.- Wyjeżdżam do Berlina- poczułam wzrok blondyna na sobie  tak jakby się bał, że wyjeżdżam na zawsze ale nie odwróciłam się w jego stronę- Na tydzień. Da rade załatwić urlop?
-Tak. Oczywiście. Nie ma sprawy- odrzekł prezes
Obróciłam się na pięcie i popędziłam jak najprędzej do domu. O niczym bardziej nie marzyłam jak tylko, żeby znaleźć się jak najdalej stąd.

19.08.2013r, Dom, 17:00

Spakowana, gotowa do podróży siedzę sobie spokojnie w autobusie słuchając przez MP3 muzyki. Uwielbiam jeździć w takie długie trasy. Podziwiając widoki minęła mi już godzina jazdy. Nagle kierowca stanął na środku drogi. Wyszedł z pojazdu i po jakichś dziesięciu minutach wrócił aby oznajmić:
-Przykro mi ale dalej nie pojedziemy.
Słowa te spotkały się z jakim wielkim oburzeniem u reszty pasażerów:
-Ale jak to? Do Berlina jeszcze dwadzieścia kilometrów.
-Autobus dalej nie pojedzie, bo opona jest przebita. Za duży ciężar pojazdu, nie dowiezie nas do Berlina.
Wszyscy zaczęli po kolei wysiadać. Po prostu jedna wielka masakra. Nikogo nie znam, wszyscy rozeszli się w różne strony. Co ja mam teraz zrobić. Jeszcze jak na złość wzięłam tą walizkę, którą trzeba nieść w ręku. Czemu głupia nie wzięłam tej, którą mozna ciągnąć po drodze?
Zaraz, zaraz od czego ma się telefon?
Zadzwonię do kogoś z Dortmundu może zdoła mi pomóc. Wszystko byłoby ładnie, pięknie gdybym nie zapomniała naładować tego złomstwa.
Tragedia, kompletna tragedia!
Naokoło wszędzie lasy, żadnego domu w pobliżu. Robię się coraz głodniejsza i przerażona zarazem myślą spędzenia nocy w lesie.

***

Ściemniało się powoli. Byłam przerażona jak nigdy w życiu, modliłam się tylko, żeby nie napadł mnie tu ktoś w tej dziczy.
Maszerując przez ten ogromny las natknęłam się na pastwisko na którym pasły się krowy.
Nie były przywiązane a ja muszę koło nich przejść. Mam wrażenie, że wszystkie się na mnie patrzą a choćby jeden gwałtowny ruch może pogorszyć sprawę. Powtarzam sobie po cichutku:
-Spokojnie, spokojnie to tylko zwierzęta- lecz gdy jedna zamuczała to myślałam, że zawału dostanę.
Po chwili zauważyłam jak w moją stronę zmierza bryczka z końmi. Zaczęłam machać rękami, aby się zatrzymała. Pan był na tyle miły, ze zabrał mnie do pobliskiego miasta. Na szczęście stamtąd mam szybko kolejny autobus do Berlina. Mam nadzieję, że już bez żadnych niespodzianek.

19.08.2013r, Berlin, 20:00

Na szczęście dotarłam, co prawda z opóźnieniem ale jestem. Jeszcze tylko kawałek dzieli mnie od domu mojej koleżanki- Weroniki. Co prawda jak przechodziłam przez pasy to ledwo co uszłam z życiem, bo by mnie potrącili ale przeżyłam. Teraz siedzę tu z Werką przy kubku ciepłego kakao i rozmawiamy sobie jak za starych czasów.
-Więc po co tak na prawdę przyjechałaś?- zapytała dziewczyna
-Weruś stęskniłem się za Tobą po prostu.
-Zosik, znamy się nie od dziś, gadamy często na skype'ie i nie wciśniesz mi bajki, że przyjechałaś tu dlatego, bo Ci nie uwierzę.
-No dobra jak zwykle mnie przejrzałaś.
-Więc o co chodzi?
-Czy ja zawsze muszę ściągać na siebie pecha?
-Przystojny chociaż?
-Kto?- zapytałam
-Ten pech!
-To nie o to chodzi.
-Akurat. Opowiedz mi o tym w takim razie.
Opowiedziałam Weronice wszystko od A do Zet. Nie pomijając żadnego faktu.
-Kochasz Go?- zapytała Werka
-Nie.
-To co tak się użalasz?
Nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
-Czyli jednak- stwierdziła moja przyjaciółka.
-Czy Wy wszyscy musicie mieć zawsze rację? Wera zrozum ja się boję. A zresztą teraz to i tak już koniec.

-Zosia....
-Skończmy rozmawiać na ten temat. Przyjechałam tu dla relaksu a nie analizować swoje życie ok?
-Ok.
--------------------------------------------------------------------
Cześć Kochane!!;)
Dziękuję po raz setny za wszystkie komentarze, wyświetlenia, obserwacje!!!!;)
Przepraszam za to co wyżej- rozdział do kiru, ale musiałam to napisać:)
Historia zdarzyła się naprawdę i to mi!
Co prawda nie podróżowałam po Berlinie a w Polsce ale to wszystko mi się zdarzyło;p
I panicznie się bałam;p
Wiem, na pewno śmiejecie się teraz z tego mojego lęku przed krowami ale co zrobić hahah:D
Teraz sama się z tego Śmieję:D
I dziękuje Weronice!!:D
Pozdrawiam
Julita




piątek, 11 października 2013

Rozdział 14

16.08.2013r, sypialnia, 10:00

Mój błogi sen przerwała Simone, która wpadła aby powiadomić mnie, że idzie na zakupy i to ja właśnie mam jej dotrzymać towarzystwa.
-Sim, przestań. Nigdzie nie idę.
-Zosik no, musisz, musisz! Weź no proszę Cię. Z kim mam pójść?
-No dobra daj mi dwadzieścia minut
-Dziesięć!
-Piętnaście!
-Odliczam!- krzyknęła Sim

Przyodziałam na siebie spodenki i koszulkę. Zapowiadał się bardzo gorący dzień.
-Dobra, możemy iść.
-No w końcu.

***

Przeszliśmy chyba pół Dortmundu a Simone jak nic nie kupiła tak nie kupiła.
-Zosia, Zosia..Tu ziemia!
-Co?- zapytałam
-Chodzimy już dwie goziny a Ty nie odezwałaś się ani słowem.
-Przepraszam.
-Ty mnie nie przepraszaj tylko powiedz o co chodzi.
-O nic. Naprawdę.
Gdyby Simone wzrokiem umiała zabijać, leżałabym już trupem.
-Taa sraty taty gacie w kraty. Nie pójdziemy do domu, dopóki mi nie powiesz co jest grane.
-Sim, naprawdę nie mam ochoty o tym teraz gadać.
-Zosia, ja Cię nie puszczę dopóki mi nie powiesz, jasne? A teraz grzecznie wchodzimy do tej kawiarni i opowiadasz mi jak na spowiedzi. 
Weszłyśmy do środka zamawiając ciepłe kakao. Zaczęłam rozglądać się po ścianach.
-Zosik, nie udawaj, że podziwiasz wystrój wnętrz.Gadaj!
-No bo...Chodzi o Karola.
-O tego durnia?
-Tak, właśnie jego. Spotkałam Go wczoraj.
-I co chciał ten palant?
-Nawtykał mi trochę.
-Czyli?
-Ogólnie? To powiedział, że jestem do niczego i na końcu stwierdził, że i tak do niego wrócę.
-Okey. Co za idiota. Domyślam się, że miłych słów tam nie używał w tej konwersacji. Biedna moja- stwierdziła Simone chwytając mnie za rękę.
Sim dała sobie spokój w zadawaniu niewygodnych pytań dla mnie a ja odetchnęłam z ulgą, że nie muszę jej wszystkiego tłumaczyć.

16.08.2013r, SIP, 15:00

Jurgen Klopp zahaczył mnie w przejściu na stadion wyrywając mnie z zamyślenia.
-Dzień dobry Zosiu.
-Dzień dobry.
-Dziś wieczorem jest impreza sportowa, przyjdź tam- trener wcisnął mi do ręki kartkę z adresem.
-Trenerze nie wiem czy to dobry pomysł.
-Ale nie ma ale...Masz być i koniec- oznajmił oddalając się do swego auta.

16.08.2013r, impreza, 22:25

Gdy weszłam do środka wszyscy byli już lekko podchmieleni.
-Zosia! Co tak długo? Chodź się z nami napić!- krzyknął Goetze wyławiając mnie z tłumu.
Nie było nigdzie w pobliżu Marco więc podeszłam do nich.
Wypiłam dwa może trzy drinki po czym miałam zamiar ulotnić się do łazienki aby im uciec, bo przecież z nimi pić się nie da.
Szłam przed siebie szukając w torebce telefonu.
Oczywiście nie patrzyłam przed siebie i trach! zderzyłam się z kimś.
-Przepraszam- rzuciłam po czym chciałam iść dalej.
-No tak..cześć i już mnie nie ma.- podniosłam do góry głowę i obróciłąm się do tyłu.
Zauważyłam Reusa, który był zalany jak ja wtedy.
-No nie patrz tak na mnie. Idę już, bo jeszcze czasem Karol gdzieś czyha za rogiem- Marco zbliżył się na niebezpieczną odległość.
-Jesteś pijany. Odejdź.
-Tak cholera! Jestem pijany. Bo wiesz co? Nie rozumiem Cię. Jak możesz być z takim dupkiem. Myślałem, że się przyjaźnimy. A facet mówi Ci, że masz się ze mną nie zadawać i Ty robisz co on chce. No ale trudno, żegnam- stwierdził po czym poszedł do chłopaków.
Po chwili jednak powrócił:
-Myślałem, że jesteś inna ale wiesz co? Cieszę się, że tak to się skończyło. Dla mnie już nie istniejesz. Nie znamy się.

Brawo Roztocka! Brawo
Twój genialny plan jest przecudowny.
Odechciało mi się wszystkiego.
Po prostu wzięłam nogi za pas i wyszłam stamtąd.
A właściwie wybiegłam jak najdalej.

17.08.2013r, kawiarnia, 14:00

-Zosiu, on był pijany, przestań sie zadręczać.....
Tylko Ewie mogłam powierzyć swoja tajemnicę. Mogłam jej zaufać.
-No właśnie Ewcia, człowiek pijany mówi to co naprawdę myśli.
-Nie mogę patrzeć jak jesteś taka przygnębiona. A tak właściwie to wróciłaś do tego całego Karola?
-Oszalałaś? Oczywiście, że nie.
-No to dlaczego mu skłamałaś?
Popatrzyłam na brunetkę niewiedząc czy powiedzieć jej prawdę czy nie.
-Bo sie bałam.
-Czego?
-Że sie w nim zakocham.
-Chyba już na to za późno co?
-Ewa, nie kocham Go. I nie będziemy razem rozumiesz?
-Dobrze już, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Chciałabym.
------------------------------------------
Hej Wam:**
Wymęczona jestem strasznie:D
Ale dałam radę cos nabazgrać!;)
Specjalnie dla Was:*
Pozdrawiam
Julita

piątek, 4 października 2013

Rozdział 13

14.08.2013r, sypialnia, 22:00

Wchodząc do sypialni poczułam wibrację w kieszeni kurtki. Był to telefon Marco.
Mimowolnie wyjęłam Go.
SMS od Mario Goetze.
Wiem, że nie powinnam ale nacisnęłam ODCZYTAJ.

Skoro się zakochałeś to jej to powiedz

Nie wiedzieć dlaczego poczułam się tak jakoś dziwnie. Odłożyłam ten telefon ale moja ciekawość wzięła nade mną górę. Weszłam w historię wiadomości aby wywnioskować w kim to Reus się zakochał.
Nie musiałam zbyt dużo czytać- jeden SMS rozwiązał sprawę:

Mario, ja jej powiedziałem, że to nic dla mnie nie znaczyło, ale to nie prawda. Co robić? Pomóż...
                                                                                                                                   
A więc to tak...
A ja głupia myślałam, że to tylko nic nie znaczący pocałunek w obronie mnie przed Karolem.Muszę jakos wybić mu to z głowy. Nie mogę się po raz kolejny zakochać, nie po tym co doświadczyłam z Karolem.
Nie jestem gotowa.
Tylko co robić?
Powiedzieć Reusowi :
"no sorry, ale przypadkiem przeczytałam sms-a o tym, że mnie kochasz. Wybij to sobie z głowy"
To przecież chore.
Dlaczego moje życie musi być tak skomplikowane?
No dlaczego?

15.08.2013, SIP, 14:15

Już po treningu. Muszę mu oddać tą kurtkę. Co równa się z tym, że muszę się z nim zobaczyć.
Dobra Zośka uspokój się, oddasz mu kurtkę i po sprawie.
Z szatni powoli zaczęli wyłaniać się piłkarze.
Gdy zauważyłam uśmiechniętego Reusa
wzięłam dwa głębokie wdechy i podeszłam do Niego.
-Hej- zaczęłam nieśmiało
-Cześć
-Oddaje kurtkę- mówiłam wpatrując się w swoje trampki.
-Dzięki
-No to ten...Ja już pójdę.
-Zosia zaczekaj.
Przystanęłam na chwilę wiedząc, że ta rozmowa nie przyniesie nic dobrego.
-Może wybierzemy się dzisiaj gdzieś?
-Przepraszam ale nie mam czasu.
-No to może jutro?
-Jutro też nie dam rady.
-W takim razie chodź podrzucę Cię do domu.
-Marco, nie spotkamy się ani dzisiaj, ani jutro, ani nigdy, rozumiesz? Do domu pójdę sama a nasze rozmowy będą ograniczały się do powiedzenia sobie cześć.
-Zosia....Co się stało?
-Nic- odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Zrobiłem coś złego?
Nastała krępująca cisza.
-Nie- odrzekłam w końcu- przepuść mnie spieszę się- wyminęłam blondyna po czym kierowałam się do wyjścia.
-Nie możesz się tak zachowywać. Proszę Cię tylko o jedno. Wytłumacz mi o co chodzi a dam Ci spokój do końca życia.
Zamknęłam na chwilę oczy, zrobiłam głęboki wdech i podeszłam spowrotem do blondyna.
-Ja, ja...Ty nie.....Karol Cię nie lubi.
-Co ma do tego Karol?
-Wróciłam do Niego- wypaliłam.


O Boże. Gdybym była na miejscu Pinokia, mój nos miałby co najmniej 3 metry.
Widziałam jak Reus chciał coś powiedzieć, ale nic nie mówił. Jego oczy były takie smutne.
I zdołało się w nich ujrzeć pustkę.
Odeszłam stamtąd bo poczułam się okropnie. Tak jakby coś umarło.
Bo przecież umarło.
Zraniłam Go.
Jestem idiotką.
Wystarczyłoby się przyznać co wczoraj zobaczyłam.
Wyjaśnilibyśmy sobie, że nigdy nie będziemy razem i po sprawie.
Ale nie......
Ja musiałam jak zawsze coś spieprzyć.

15.08.2013r, park, 21:00

Szłam przed siebie puszczając z MP3 jakieś totalne smęty, jakby miało mi to pomóc w czymkolwiek.
Było już ciemno więc postanowiłam zawrócić. Nie należałam do tych odważnych osób, które to niczego się nie boją.
Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam......Karola? Tak Karola.
-Co Ty tu robisz? Śledzisz mnie?
-A co czekasz na tego swojego kochasia co?- zapytał
-Nie Twój zasrany interes. Mówiłam, że masz się odczepić! Nie rozumiesz co się do Ciebie mówi?!
-Daj spokój Zosiu, prędzej czy później słynna gwiazda Bundesligi Cię zostawi. Kto by chciał być z taką niezrównoważoną szarą myszką, która sprząta stadiony? Proszę Cię....
Moje oczy zaszkliły się nadzwyczaj szybko. Karol tylko krążył wokół mnie i prowadził swój monolog.
-No co? Taka jest prawda nie? I co zrobi biedna wrażliwa dziewczyna jak ją Reus zostawi? Żyletka, tabletki czy dzika rozpacz? Będziesz gruba, brzydka i nikt Cię nie będzie chciał. Ale nie martw się, zawsze będę przy Tobie i jak zostaniesz sama to wrócisz do mnie. Prędzej czy później....- te słowa Karol szepnął mi już do ucha i odszedł.
A ja stałam jak sparaliżowana. Nie wiedziałam co mam robić, nie wiedziałam komu się zwierzyć.
To było chamskie...
I tak bardzo zabolało.
Nienawidzę Go.
Może miał rację.
Może będę gruba, brzydka, nikt mnie nie będzie chciał ale na pewno do niego nie wrócę.
PO MOIM TRUPIE!!!
-------------------------------------------
Cześć robaczki!
Wreszczie weekendzik:)
Dziekuję Wam za wszystkie miłe komentarze;)
Kochane jesteście<33
Pozdrawiam:)
Julita