niedziela, 21 września 2014

Rozdział 52

06.11.2013r. sypialnia, 10:00


-Przestań łazić w kółko, tylko wyduś to z siebie!
-Zosia- zaczął Marco chwytając mnie za dłonie. -Wczoraj tak jak obiecałem pojechałem do Twojej mamy.
-No wiem.
-Gdy dotarłem na miejsce w Jej sali nie było nikogo.
-Jak nie było? Szukałeś Jej? Może wzięli Ją na badania?
Marco spuścił głowę w dół, nie wiedziałam co się dzieje.
-Muszę tam pojechać.
-Zosia, nie...-Reus zatrzymał mnie w drzwiach.
-Nie rozumiesz? Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć. Ona odeszła.
-Co Ty wygadujesz? Przepuść mnie, muszę Ją zobaczyć!- zaczęłam się awanturować bijąc w klatkę Marco.
-Uspokój się- blondyn przyparł mnie do ściany po czym rozpłakałam się.
Po krótkiej chwili zapytałam.
-Marco dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
-Nie wiem. Przepraszam.
-Kochaliśmy się jakby nigdy nic, powinnam być przy Niej.
-Słońce przepraszam. Powinienem wczoraj przystopować.
-Zawieź mnie tam.
-Zosiu nie. Nie możesz wejść tam.
-Ja się z Nią nawet nie pożegnałam, zdajesz sobie z tego sprawę?

-Dowiedziałaś się wczoraj, że jesteś w ciąży. Naprawdę nie powinnaś tego robić. Pomyśl o dziecku.
-Masz rację.
-Jutro wszystko załatwimy, ok?
-Marco. Ja przyprowadziłam się tu dla Niej. Chciałam Jej powiedzieć, że zostanie Babcią.
-Wiem, wszystko doskonale rozumiem.
-Co ja teraz zrobię?- zapytałam
-Przeprowadzisz się do mnie.
-Ale Marco...Nie mogę tego domu tak zostawić. To było wszystko co moja mama miała.
-Nie musisz Go sprzedawać.
-To co ma tak stać pusty? Nie wynajmę Go nikomu.
-Kochanie niczego nie musisz wynajmować. Dopóki nie będziesz gotowa wszystko zostanie tak jak jest.
07.11.2013r., kuchnia, 13:00
-Gotowa?- niepewnie zapytał Marco jakbyśmy wybierali się w podróż życia.
-Czy na coś takiego można kiedykolwiek być gotowym? Jedźmy już proszę.
Jak też chciałam tak się stało. W podróży panowała cisza, której nikt nie miał zamiaru przerywać. Byłam wdzięczna za to blondynowi, że na siłę nie stara się mnie pocieszyć.
-Jesteśmy- rzekł młody Niemiec prawie niesłyszalnie.
Ujrzałam szary ciemny budynek, który ostatnimi czasy byłam zmuszona często odwiedzać. Skierowaliśmy się wgłąb zmierzając na najniższe piętro, które prowadziło do prosektorium. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie byłam pewna co tam ujrzę a obskurny korytarz nie pomagał mi w tym. Poczułam ucisk w żołądku gdy stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami.
-W porządku?- zapytał blondyn podtrzymując mnie w pasie.
-Chodź tam ze mną, proszę.
-Oczywiście. Po to tu jestem- odparł Marco chociaż był niemniej przerażony. Nienawidził szpitali, oglądać jakichkolwiek programów medycznych. A teraz stał tu razem ze mną i czekał. 
Uchylił powoli drzwi widząc rząd łóżek przykrytych foliami. Człowiek będący wewnątrz słysząc nadchodzące kroki mimowolnie podniósł oczy ku przybyłym gościom. Był już dobrze poinformowany kto i w jakim celu ma przybyć do Jego pracowni.
-Już?- zapytał patrząc niepewnie w moje oczy.
Biorąc głęboki oddech pokiwałam twierdząco głową. Gdy mężczyzna odsunął zamek ujrzałam bladą, kruchą kobietę która leżała bezradnie z wyprostowanymi dłońmi wzdłuż ciała. Nadal się uśmiechała, tak jakby pokazując mi, że tam gdzie teraz się znajduje jest Jej dobrze i nie mam się o Nią martwić.
Przerażona odwróciłam się do Marco chowając twarz na Jego torsie. Blondyn pocałował mnie w sam czubek głowy wyprowadzając z pomieszczenia na świeże powietrze.
-Nie mogłam Reus. Nie mogłam po prostu Jej nawet dotknąć. Jestem okropna.
-Hej, popatrz na mnie- blondyn podniósł mój podbródek do góry ocierając obfite łzy, które spływały po bladych już ze zmartwień policzkach.- Nigdy więcej tak nie mów. Jedziemy do domu.
******************************************

7 komentarzy:

  1. Kurcze, aż zachciało mi się płakać...
    Marco jest taki cudowny... <3
    Chciałabym mieć takiego mężczyzne... ciekawe jak to sie wszystko potoczy :)
    Czekam na next :* buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. oj... to oto chodziło.... jak mi przykro :/ ważne, że ma przy sobie Marco on jej pomoże ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko :(
    Tak bardzo mi smutno z tego powodu :(
    Marco jest cudowny i uwierzę, że on pomoże Zośce poradzić sobie z tym wszystkim :)
    Pozdrawiam i całuję :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojeju.. Tak mi przykro z jej powodu. Była związana z mamą i to smutne, że musiała ją pożegnać. Ale grunt, że nie sama tylko miała Marco przy sobie. Cudowny jest, wspiera ją bardzo i jest kochany. Ugh, ideał ♥ Kocham Go. ♥ No nieważne xD
    Rozdział jest cudowny, naprawdę ♥
    Czekam na następny, pozdrawiam ♥

    + Przepraszam za nieobecność! :(( Ale już będę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko! Tego się nie spodziewałam!
    Tak mi szkoda Zośki! :(
    Dopiero co się cieszyła na wieść o dziecku, a potem ta przykra wiadomość :(
    Ale ma obok siebie Marco i pomoże jej w tym najtrudniejszym okresie.

    Rozdział smutny, ale rewelacyjny!
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak szkoda mi Zosi ;c normalnie płakać mi się chce dobrze że ma przy sobie Marco . Mam nadzieję że stres związany z śmiercią mamy nie zaszkodzi dziecku ;**
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Zośka ;c
    Dobrze, że Marco jest teraz przy niej.
    I mam nadzieję, że będzie już zawsze ♥
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń