piątek, 23 maja 2014

Rozdział 39

16.10.2013r, kawiarnia, 17:10.

-No więc? Chyba nie przyszliśmy tu aby tylko delektować się kawą, prawda?- zapytałam spoglądając na Marco.
-Musisz byc taka wredna?
-Najwidoczniej- odburknęłam. -Więc o czym mieliśmy rozmawiać?
-Dobrze wiesz o czym. Przepraszam jeśli Cię uraziłem ale wiesz co o tym myślę.
-Marco przestań. Znów to samo...Za dużo mam na głowie? No przestań wreszcie. Mieliśmy się chyba pogodzić a nie roztrząsac sprawę na nowo.
-Dobrze- przytaknął blondyn. -Uznajmy, że to wszystko się nie zdarzyło, ok?
-No na to się mogę zgodzić. Przepraszam spieszę się do pracy.
-Zośka, poważnie?!
-Reus! Nie patrz się tak na mnie. Muszę lecieć. Pa.

*Oczami Marco*

I  odeszła sobie zbytnio nawet się nie żegnając. Czy naprawdę przesadzam? Czy to takie dziwne, że się o Nią martwię? No dobrze, rzeczywiście może trochę ponosi mnie. Tak to jest, jak się do kogoś za bardzo przyzwyczaimy to potem bardzo ciężko się odzwyczaić. Umówiłem się dziś na piwo z Robertem więc pomału będę się zbierał z tej kawiarni.

u Lewandowskiego, 18:00

-Hej blondasku. Wejdź, co tak stoisz jakbyś jakąś straszną, grubą  babę zobaczył?
-Widzę dobry humor Cie nie opuszcza grubasie- odparłem.
-Ej, mówiłem, żebyś tak na mnie nie mówił i chwila, chwila gdzie się podział Twój optymizm?- zapytał Lewy.
-Daj spokój.
-Czyli dziewczyna...
-Zośka ostatnio nie ma na nic czasu.
-Ma kogoś- stwierdził Robert
-Przestań prowadzić te swoje domysły.
-No co? Nie ma dla Ciebie czasu tak? Bo poświęca Go komuś innemu.
-Lewandowski, przestaniesz?!
-Dobra już. Mów co się dzieje.
-No co mam Ci mówic? Nie chcę byc jakimś gburem, który zabrania dziewczynie na jakiekolwiek zajęcia ale martwię się.
-Aż tak źle?- zapytał napastnik
-Niby się pogodziliśmy dziś ale co z tego jak ledwo się dogadaliśmy a tu Ona myk zebrała się do pracy.
-Ojoj stary, nie wiem nawet jak Ci pomóc. W tych sprawach nie jestem dobrym psychologiem kochanie.
-Wiem kochanie. Przyszedłem się napic a nie wyspowiadać- rzekłem gdy w kieszeni rozbrzmiał mój telefon.
Po krótkiej rozmowie rzuciłem do Lewego.
-Muszę lecieć. Szybko!
-Gdzie? Marco! Co się stało?!
-Do szpitala. Robert innym razem!

szpital, 19:30

Biegłem przed siebie jak szalony gdy usłyszałem w słuchawce, że Zosia leży na oddziale. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Głos z telefonu poinformował mnie tylko, że blondynka leży nadal nieprzytomna i więcej informacji nie mogą udzielić przez telefon. Zapominając, że przecież przyjechałem do Roberta samochodem biegłem co sił w nogach. Na szczęście szpital był niedaleko więc pokonanie drogi nie zajęło mi dużo czasu. Zawładnęły mną wstrząsające uczucia. Jeszcze przed chwilą rozmawiałem z Nią a teraz leży nieprzytomna. Jak to możliwe? Co się stało?- natłok myśli kotłował się wciąż w mojej głowie. Moje przypuszczenia co do zamartwianie się o Zośkę jednak nie były bezpodstawne. Nie chcąc myslec A nie mówiłem byłem przerażony coraz bardziej. Teraz liczyło się tylko żeby dostać się do Niej.

-Jestem panie doktorze. Co się stało?- zapytałem lekarza.
-To zwykle omdlenie na szczęście. Proszę się nie martwic.- stwierdził medyk.
-Mogę Ją zobaczyć?
-Tak, oczywiście. Sala nr 8.
-Dziękuję.

***

Stanąłem niepewnie pod sala z numerkiem 8 nie wiedząc czego się spodziewać. Z szybszym biciem serca weszłem do środka. Zosia wpatrując się w okno podniósła wzrok na drzwi w których znalazłem się w tym momencie.
- Dzień dobry słoneczko. Co to się właściwie stało, co?- zapytałem głaszcząc policzek blondynki.
-Nic. Po prostu nie wyspałam się i tyle.
-Tak, tak i dlatego zemdlałaś? Naprawdę nadal uważasz, że wszystko jest ok?
-Jak najbardziej- stwierdziła Roztocka
-Zośka! Nawet mnie nie denerwuj! Od dziś będzie inaczej, rozumiesz?
-Inaczej to znaczy jak?- zapytała Zośka.
-To znaczy mniej pracy, mniej stresu, zrozumiano?
-Łatwo Ci powiedzieć. Jak ja to mam niby uczynić. Sklonowac się?
-Nie bądź taka uparta, bo tym razem też nie odpuszczę.
-Przywiążesz mnie do kaloryfera?
-Jak będzie trzeba to tak-przytaknąłem.
-Kiedy stąd wyjdę?- zapytała dziewczyna.
-Załatwiłem Ci wypis na jutro.
-Dlaczego nie dzisiaj? Przecież już wszystko ok.
-Wie o tym, ale wróciłabyś do domu i znając Ciebie zajęła byś się sprzątaniem albo jeszcze czymś lepszym.
-Słucham?! Specjalnie załatwiłeś mnie mi dzień gratis w szpitalu?
-Tak i mam jeszcze jedną niespodziankę. Jutro na cały tydzień zabieram Cię do siebie.
-Żartujesz? Chcesz mnie pilnować? A mama?
-O Nią się nie martw, załatwię Jej profesjonalną opiekę.
-Ughhhh. Możesz mi przypomnieć dlaczego jeszcze z Tobą jestem?
-Bo jestem najlepszy.
-I skromny- dodała.
*************************************************
Kocham Was:********
Te 7 komentarzy przekonało mi i otwieram nowe opowiadanie.
Adres macie tu: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Najpóźniej w poniedziałek ukaże się prolog. 2 głównych bohaterów  dodałam już do zakładki BOHATEROWIE. W Spamie możecie tam podawać rowniez namiary na siebie i informować o nowych rozdziałach, :)

A co do rozdziału to przestraszyłyście mnie. Sobie myślę no jak nic mnie ukatrupią więc ich pogodziłam. Cieszycie się?
No to znajcie me dobre serducho ♥
Ale nie myślcie sobie, że będzie tak malinowo! o Nie. Zresztą delikatnie mnie już poznałyście więc wiecie, że całkowity zwrot akcji jest możliwy :)

A no i ten wiecie co jaram się jak Reksio szynką, za 2 tygodnie wyjeżdżam na 4 dni z przyjaciół ką nad jezioro... SAME!!! Się tak cieszę, że hoho!
To taki pierwszy wypad bez rodziny:)

o to trzymajcie się i zagadajcie również na 2 bloga. Mam nadzieję, że się spodoba :***

10 komentarzy:

  1. *_* Rozdział genialny :3 Cieszę się że Marco tak się "zawziął" :D
    oczywiście chętnie wpadnę na drugiego bloga :)
    Z niecierpliwością czekam na nn<3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeejku jakie cudowne *-*
    Reus może i przesadza, ale tak jest słodki <3 :D
    czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku ten Lewy to już nie ma czego wymyślać...-.- Zośka i ktoś inny? No błagam...;D
    Nie strasz kobieto! Już myślałam, że stało się coś poważniejszego...
    Ehh Zosia samosia :D Uparta jak nie wiem, ale dobrze, że Marco też się nie złamał i jej nie ustąpił :D

    Rozdział jak każdy genialny! :)
    Czekam na nowy :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Dialog z Lewym mistrzowski :)
    Się uśmiałam :D
    No i masz szczescie, że się pogodzili, bo nie wiem ile bym jeszcze tego wytrzymała.
    Może teraz w końcu Zosia trochę zluzuje. Przecież to niezdrowo byc takim pracocholikiem!
    Cieszę się, że otwierasz nowego bloga, bo Kocham to co wychodzi spod Twej ręki ♥
    No ejj ma tu byc malinowo i już!
    Zazdroszczę Ci wypadu! Tez chce <3
    Pozdróffki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc jestem <3
    Ja po prostu Cię uwielbiam! wredoto mała!!!
    Cieszę sie, że jako tako doszli do porozumienia.
    No jedno i drugie uparte jak osioł. Sie dobrali nie ma co!
    No i dobrze, że Marco postawił na swoim bo by Zosia sie nam wykończyła.
    Już zaglądam na nowego blogaska ♥
    Cmoki:**

    OdpowiedzUsuń
  6. Eii no co Ona?
    Dosyc, że wylądowała w tym szpitalu to jeszcze mówi, że wszystko ok.
    Co za uparciuch.
    Niech Reus weźmie Ją w obroty bo inaczej daleko nie ujedzie.
    Czekam na nn:)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To jasne, że nadmiar pracy skończył sie pobytem w szpitalu. Niech lepiej Zosia weźmie sobie rady blondyna i lekarza do serca, bo cienko to widzę. Mam nadzieje, że teraz będzie lepiej z Jej zdrowiem.
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  8. On są słodcy, Marco przesadza ale i tak go kocham ;*
    A co do nowego opowiadania będę czytać na bank!
    dobra możesz namieszać w ich życiu ale na końcu muszą być razem!
    czekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa... kocham <3
    Zośka jest taka trochę szorstka a Marco nad opiekuńczy... albo mi się tylko tak wydaje o.0 No ale rozdział boski <3 Mam nadzieję, że Zośce raczej nic poważnego nie będzie :) Czekam na nexta :* I proszę kochana pisz dłuższe rozdziały ;)
    Wpadaj do mnie, nowy rozdział :)
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy zawsze musj sis ztac cos zlego zsby potem bylo dobrze? :c
    Rozdzial genialny <3<3

    OdpowiedzUsuń