czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 40

17.10.2013r, szpital, 10:10

Odliczałam już sekundy aby wyjsc z tego obskurnego miejsca. Szpital nie należał do kwater, które chętnie odwiedzam. Gdy czuję zapach szpitalnego korytarza to dwa razy mocniej jest mi niedobrze. Czekałam za moją przyjaciółką wpatrując się w okno szpitalne. Miała mnie odebrać. Marco nie mógł tego uczynić ponieważ wypadł Mu bardzo ważny trening. Po wypadku aby dojsc do swojej dawnej świetności musiał cwiczyc za dwóch.. W duchu cieszyłam się z takiego rozwoju wydarzeń. Przez moją lekkomyślnosc teraz będę miała nad opiekuńczego Reusa nad głową.
-Gotowa?- zapytała Sim, która właśnie dotarła do szpitala.
-Tak, jasne chodźmy stąd jak najszybciej.
Ruszyłyśmy w kierunku wyjścia lecz wyraz twarzy Simone pozostawiał wiele do życzenia.
-Sim? Wszystko w porządku?
-Tak....Właściwie to nie.
-Więc?
-Chodzi o tego chłopaka z facebooka. Wiesz, bo my kręciliśmy ze sobą.
-Dlaczego ja o tym nic nie wiem, co?
-No wiesz, miałaś swoje kłopoty a ja nie chciałam Cię zadręczać.
-Ale przecież wiesz, że możesz mi wszystko mówic niezależnie od tego jak źle się dzieje w moim życiu.
-No więc tak strasznie się w Nim zauroczyłam wiesz. I z tego co wiem to On we mnie też. le okłamałam Go trochę i jak się do tego przyznałam to On uniósł się dumą i nie może mi wybaczyć. Nie rozumiem tego, po prostu Zośka. Próbowałam wszystkiego. Tak bardzo się do Niego przyzwyczaiłam, że nie wyrabiam już. Błagam nie mów mi, że znajdę kogoś innego, bo On był idealny. Dlatego chciałam mu powiedzieć prawdę.
-Przeprosiłaś Go?-
zapytałam
-Żeby to raz. Nawet nie wyobrażasz sobie czego ja jeszcze próbowałam. Teraz jestem na etapie feminizmu, rozumiesz? Ale ja nie chcę o Nim zapominać. Ja chcę z Nim byc.
-Sim ale może nie musisz z Niego rezygnować. Po prostu pokaż Mu jaką jesteś fajną osobą.
-Ale jak? Znam Go tylko wirtualnie.
-Nie pękaj maleńka tylko odwieź mnie do domu. Coś wymyślimy.
-Ale jak do domu? Reus mówił, że mam Cię odwiezc do Niego.
-Nie, nie moja droga. Ja chcę do domu. A On żartował z tym tygodniowym pobytem.

dom, 16:00

Szkoda mi było Simone. Nie miała szczęścia do facetów. Przeszukiwałam aktualnie szafkę kuchenną w celu znalezienia czegoś słodkiego, gdy rozbrzmiał się dzwonek u drzwi.
-No tak od razu mogłem wiedzieć, że tu będziesz- od progu rzekł Reus.
-A gdzie mam indziej byc? Pragnę Ci przypomnieć, że tu mieszkam.
-Zośka umawialiśmy się, że przez najbliższy tydzień pomieszkasz u mnie.
-Nie, nie. Ty to wymyśliłeś! Ja na nic się nie zgadzałam.

Jak mnie ten człowiek denerwuje. Narzuca mi swoje plany i już mam się dostosować, bo Jemu się tak podoba. No po prostu działa mi na nerwy jak nikt inny na tym świecie.
-Nawet nie zaczynaj!- stwierdził Marco opadając na krzesło.
-Pysiu- rzuciłam do blondyna -Przecież jestem tu potrzebna. Nie mogę tego wszystkiego tak zostawić.
-Wiesz co Tobie jest potrzebne? Spokój. I zero stresów. W ogóle żadnej dyskusji nie będzie. Idź się pakuj.
-Reus!

Nie miałam oczywiście prawa głosu, gdyż zostałam siłą wciągnięta na górę aby przygotować walizkę.

u Reusa, 20:10

Oglądałam razem z Marco jakąś ckliwą komedię gdy zaburczało mi w brzuchu.

-Blondi?
-No?
-Mam do Ciebie wielką ale to przeogromną prośbę.
-Nie puszczę Cię do domu.
-No wiem przecież. Ja nie o tym.
-A o czym?-
zapytał blondyn nie odrywając wzrok od telewizora.
-Jestem głodna.
-No to chodź. Co od razu nie mówisz?


Marco postanowił pochwalić się swymi dokonaniami kulinarnymi. I nawet Mu to nieźle wychodziło. W przeciwieństwie do mnie, gdy potrafiłam spalic nawet wodę na herbatę. Mój tata zawsze się śmiał, że muszę wyjsc za mąż za kucharza bo cienko mnie widzi w przyszlosci. Zawsze udawałam wtedy, że się obrażam, bo niby co w tym wielkiego ugotowac głupi obiad. Blondyn właśnie doprawiał sałatkę gdy ktoś postanowił odwiedzić jego apartament.
-Otworzysz?- zapytał Reus.
Podeszłam do drzwi, aby wpuscic gościa.
-Robert? Wejdź. Właśnie zamierzamy jesc kolację. Dołączysz?
-Nie chciałbym przeszkadzac. Może wpadnę później?
-Nie wygłupiaj się. Marco za bardzo wczuł się w rolę Top Chefa i wyczuwam, że we dwójkę sami tego nie ogarniemy. Pomożesz?
-Skoro tak prosisz to nie mogę chyba odmówić, prawda?
-Masz rację, nie wypuszczę Cię bez konsumpcji.


********************************************************************************************
Och, taki byle jaki mi wyszedł.
O niczym kompletnie. Chyba jednak tragiczne wątki lepiej mi wychodzą:)
Muszę to przemyśleć hahhaha :D
Zapraszam również na drugiego bloga gdzie już jest jedynka: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Julita ♥

11 komentarzy:

  1. Nie! Bo wtedy wyjdzie z tego dramat :D jest dobrze nie w każdym rozdziale musi sie dziać akcja godna W11 :) ( ładny gif) jak Resu stanowczy ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc.... jestem ponownie :) Przepraszam za brak komów pod ostatnimi postami, ale nie było mnie na bloggerze i nic nie czytałam ....ale zresztą pisałam o tym na swoich blogach,m że zawieszam i nie będę nic czytać :)
    Rozdział jest super!! Poprzednie tak samo! Podoba mi się ta stanowczość Marco....ale te humorki Zosi zostawię bez komentarza :D Co tu dużo mówić?? Życzę weny! Pozdrawiam serdecznie! :*
    Wpadnij do mnie jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marco jest po prostu opiekuńczy i martwi się o Zośkę :) Niech ona tak nie marudzi, bo takiego chłopaka to w dzisiejszych czasach ze świeczką szukać :D
    Rozdział super i nie waż się ani myśleć o żadnych tragicznych wątkach :D
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się podoba :) Marco trochę przesadza, ale się troszczy o Zośkę :D Taki kochany jest. Myślałam że znowu się pokłócą ale na szczęście nie :D
    Czekam na następny rozdział oraz zapraszam na mojego bloga :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. I dobrze, że Marco postawił na swoim. Zośka nie liczy sięze swoim zdrowiem i pewnie cos głupiego by zaczęła robic.
    Marco jako Top Chef--> chętnie bym to ujrzała :)
    Czekam na nn
    Buźka:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo!, cudeńko *-* <3
    Taki słodki <3
    Oj Reus ty uparciuchu postawisz na swoim to nie odpuścisz XD
    Czekam na kolejny
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mieszaj tyle no!
    Ja juz chcę same happy wydarzenia. Rozdział jest extra:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Żadnych wątków dramatycznych!! :D
    Teraz ma juz być tylko sielanka.
    Co do rozdziału to chętnie zobaczyłabym Reusa w roli Top Chefa.
    Rozdział jest świetny, czekam na kolejny i zapraszam
    pomimowszystkokocham.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, właśnie tak... ma być zero szpitali, zero rozstań, zero łez, zero smutku, zero problemów za to dużo namiętności, uśmiechu, radości, całusów, miłości :D
    Rozdział cudny :* Ahh też chciałabym mieć takiego opiekuna, jak Marco *-* Taki podobny do anioła stróża :D Ten blog jak i ten nowy są niesamowite <3
    Zapraszam do siebie :))
    Buziaki :* :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak jest pięknie ♥
    W końcu pogodzeni. Chociaż za słodo to nie było :)
    Mam nadzieję, że teraz Reusiak sie zaopiekuje ładnie Zosią i włos Jej z głowy nie spadnie :)
    Czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  11. I teraz moglaby zaczac sie sielanka <3

    OdpowiedzUsuń