czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 41

19.10.2013r, u Reusa, 14:10
Nigdy nie myślałam, że odpoczywanie może być takie męczące. Zwłaszcza jeśli non stop na głowie siedział mi Reus i postawił sobie za cel, że Broń Boże mogłabym coś robić. Ja rozumiem, że zemdlałam i zachowałam się wprost niedopowiedzialnie ale czułam się jak w więzieniu. Nawet jak szłam do łazienki to musiałam to oznajmiać blondynowi, bo uważał że coś kombinuję.
-Marco błagam Cię, już dłużej tego nie wytrzymam- zaczęłam
-Ale o co chodzi?
-Już trzeci dzień tu siedzę bezczynnie. Wstaję, włączam telewizor, potem wracasz z treningu i nadal nic nie robimy. Ile można!
- oznajmiałam chłopakowi do którego żadne argumenty nie dochodziły. Najlepiej zamknąć mnie jak ptaszka w klatce.
-Skarbie nie możesz się nadwyrężać. Nie pamiętasz, że zemdlałaś ostatnio?
-Pamiętam no ale weź,pozwól mi jechać do domu. Proszę, proszę, proszę-
złożyłam ręce jak do modlitwy i zrobiłam słodkie oczka jak kot ze Shreka.
-Nie ma mowy!- oznajmił Reus nie zwracając uwagę na to jak bardzo mi zależy choć na chwilę wyjść z tego domu.
-Marco, no proszę, chociaż ploty z dziewczynami, błagam bo zwariuję.
-Okey, zaproś je. Nie ma problemu
.
Może i On nie widział problemu ale ja widziałam ogromny. Nie chciałam ich zaprosić, ja chciałam sama Je odwiedzić. Chociaż na krótką chwilę móc porobić coś samodzielnie bez natrętnego Reusa nad głową.
-Ale ja chcę sama do nich iść
-Zosia! Skończyłem dyskusję ewentualnie możemy pójść na spacer. Krótki podkreślam!
-Nie mogę sama?
-Nie przeginaj! Wiem co kombinujesz!
-No dobrze już, chodźmy
- stwierdziłam ubierając kurtkę.

***
Jak na połowę października jesień była dość ciepła, ludzie powychodzili podobnie jak My z domów by pospacerować po jeszcze ciepłym powietrzu. Szliśmy takim tip topem, że wolniej się chyba nie dało. No ale o czym ja marzyłam.Spacerując uliczkami Dortmundu zauważyłam ludzi, którzy krzątają się przy słupie ogłoszeniowym.
-Chodź, zobaczymy co się dzieje- zagadnęłam do Marco
-"KONKURS TALENTÓW"- czytał głośno blondyn.
-Dobra, idźmy dalej- oznajmiłam ciągnąc Reusa za rękaw.
-Czekaj, czekaj. Słyszałaś co przed chwilą przeczytałem?
-Tak, doskonale. Uszy mam jeszcze zdrowe
- odparłam.
-I nic z tym nie zrobisz?
-Z czym? Z moim uchem?
-Zabawne, naprawdę. Mówię o konkursie.
-No chyba nie sądzisz, że w tym czymś wystąpię.
-No dlaczego, przecież...
-Marco! Dopiero co zaczęłam studiować. Mam Ci przypomnieć co to był za stres dla mnie wystąpić przed trzy osobową komisją? A co dopiero tutaj.
-Ale poczekaj. Oni tu chcą tekst swojej piosenki na piśmie. Nie musisz nic śpiewać
- stwierdził Reus.
-Posłuchaj, nawet jeśli się dostanę to i tak później będę musiała przed kimś zaśpiewać a to dla mnie za wcześnie rozumiesz? Jestem początkującym amatorem a tam na pewno będą już ludzie, którzy mają doświadczenie, po prostu chcą się wybić.
-Zośka, masz swoje utwory przecież...

Blondyn starał się mnie namówić na udział w konkursie ale mi nawet się to nie śniło, chyba bym umarła ze wstydu jakbym miała wystąpić. Na samą myśl o tzw. X factorze aż mnie ciary przechodziły wyobrażając siebie przed tyloma ludźmi. Jeszcze by im się nie spodobało i zaczęli by buczeć albo rzucać jakimiś rzeczami na scenę. Wtedy to kompletnie bym się załamała i zamknęła w sobie. Już widzę te okładki gazet: " Zosia Roztocka- dziewczyna sławnego Marco Reusa jest beznadziejna. Ma słuch jakby Jej słoń na ucho nadepnął i niepotrzebnie pcha się do showbiznesu". O nie, nie choćby nie wiem co nie wejdę w to nigdy.
-Marco. Przestań, idziemy dalej.
Przemierzając dalej nie był to koniec atrakcji na dziś. Reus kątem oka zauważył Roberta.
-Lewy! Co za niespodzianka, znów się spotykamy. Coś za często- zażartował blondyn.
-Robert ratuj! Nie wytrzymuję już z Nim- stwierdziłam robiąc wielkie oczy.
-Bardzo śmieszne. O Lewy skoro już jesteś to mógłbyś ją chwilę przypilnować? Zaraz wracam- nie oczekując na odpowiedź moja miłość pobiegła gdzieś przed siebie.
Nie wiem co Mu się tak nagle stało, że musiał pobiegnąć nawet nie wiem gdzie. Ale to był Reus, On miał tysiąc pomysłów na minutę.
-Dziwne- stwierdziłam -Ale nieważne mów co tam u Ciebie. Byłeś ostatnio u Nas ale prawie nic nie mówiłeś, stało się coś?
-Szkoda gadać-
powiedział Lewy spuszczając wzrok do ziemi.
-No teraz to mów. Coś z Anką?
-Rozstaliśmy się jakiś czas temu. Nie żałuję tylko brakuje mi kogoś.

Zrobiło mi się  żal bruneta, Ania wydawała się miłą i skromną osobą a z Robertem pasowali do siebie idealnie. Jeszcze niedawno planowali ślub a teraz rozstanie? Szkoda mi Go, nie wygląda najlepiej.
-Rozumiem, nie martw się znajdziesz kogoś. Nie szukaj na siłę, to najgorsze co może być. Ja z Marco poznaliśmy się w dość nietypowych okolicznościach- na samą myśl jak dostałam od blondyna z piłki w tyłek uśmiechnęłam się szeroko.
-Reus, to ma szczęście- rzekł Lewandowski spoglądając się dziwnie w moje oczy.

Nie ukrywam, że wyglądało to dość dwuznacznie, jakby ktoś patrzył z boku mogłoby Mu się zdawać, że jesteśmy na pierwszej randce a chłopak właśnie wyznał mi miłość. Speszyłam się nieco, bo to był najlepszy zaraz po Mario kumpel Marco a On z takimi tekstami mi tu wyjeżdża. Rozumiem, że czuję się samotnie ale takimi sposobami niczego nie ugra.
-Przestań, bo sobie coś pomyślę- zażartowałam.
-A może ja chcę, żebyś coś sobie pomyślała?- zapytał łapiąc mnie za nadgarstek.
Przestraszyłam się autentycznie, nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Był dość natarczywy trzymając moje dłonie w uścisku. Na szczęście z odsieczą przybiegł Marco.
-Już jestem- stwierdził
-To ja już będę szedł do domu- oznajmił Robert
-Cześć- odrzekliśmy chórem i poszliśmy w swoją stronę.
Całą pierwotną drogę Reus o czymś nawijał a ja tylko przytakiwałam. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Czy naprawdę Robertowi już odbiło? Przecież to nonsens, wie, że kocham Marco. Mój towarzysz chyba się zorientował, że Go nie słucham bo zapytał:
-Mogę ogolić Ci głowę na łyso?
-Oczywiście-
odpowiedziałam zamyślona kompletnie nie słuchając blondyna.
-Zośka! Nie słuchasz mnie.
-Przepraszam-
stwierdziłam -Chodźmy do domu.
**************************************************
Cześć Wam:**

Ohohoho kto wyczuwa kłopoty a kto myśli, że Robert da sobie spokój?
Odpowiadajcie w komentarzach :)


Och!!! Tęsknie za tym duetem ♥
A teraz słońce wyszło wiec Julita idzie się opalać!

No i zapraszam oczywiście na mojego drugiego bloga o Marco------>http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

8 komentarzy:

  1. ,, moge ogolić ci głowe na łyso?'' :D świetny tekst naprawde godny mistrza :D mam nadzieje że Lewy da sobie spokuj ale wątpie w to, tylko sie tam nie spal na słoneczku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Robercie proszę się nie mieszać w związek tej dwójki, i sobie odpuścić, inaczej będziesz miał ze mną do czynienia :D XD
    Rozdział cuuudowny <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra przyznam to. Uwielbiam Marco, ale przesadza lekko z tą nadopiekuńczością ;D Niech trochę wyluzuje :D
    A Robert. Ten niech się nawet nie zbliża do Zośki -.-
    Ojj czuje, że będą przez niego kłopoty...

    Rozdział boski :) Czekam na nowy ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha oj Marco :D trochę nadopiekuńczy :D Robert O.o coś mu się poprzestawiało O.o aż się boję
    Z niecierpliwością czekam na nn<3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że Robert da sobie spokój, aczkolwiek wyczuwam kłopoty ! :) Chyba sporo namiesza w tym związku... :)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)

    Zapraszam na mój powrót na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dziwie się Zośce też bym tęskniła "za wolnością" Reus trochę przesadza. A Robertowi co odwala? Widzę że chcesz namieszać w ich życiu
    czekam na następny rozdział pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że Robert bardzo namiesza w tym związku.. :/
    Marco nadopiekuńczy kochany taki *-* Aww.. <3 ( ale ciutkę przesadza.. ;))
    Czekam na kolejny ! :*
    Pozdrawiam.♥

    OdpowiedzUsuń
  8. O Matkoo! :o
    Nie spodziewałam się tego...
    Ostatnio jak Lewy przyszedl do Zoski i Marco wydawal mi sie nieco inny, ale nie sadzilam, ze to moze chodzic o cos takiego... :c

    OdpowiedzUsuń